Michał Tkaczyszyn
Niemal wszystkie środowiska lewicowe, jako panaceum na trwającą hegemonię parlamentarną PO i PiS-u oraz ewentualne dojście Jarosława Kaczyńskiego do władzy, zdefiniowały ich oficjalne połączenie oraz stworzenie pod jednym szyldem szerokiej oferty wyborczej. W związku z tym, nie przestawały w ostatnich tygodniach padać z ust wielu polityków coraz to bardziej patetyczne określenia przewidywanego konsensusu. Słyszeliśmy między innymi o szerokiej platformie poparcia dla lewicowej społeczności czy stworzeniu jak największej przestrzeni do otwartego dyskursu. Wszystko to jednak można traktować jedynie jako marketingowe działania przyciągające zdezorientowanych wyborców, gdyż na lewicy nikomu na zjednoczeniu nie zależy.