Skip to main content
Kategoria

Historia

W końcu wychodząc, witać gwiazdy. Szkic o metafizycznej podróży szlakiem Dantego

Co może się zdarzyć przez siedemset lat? Właściwie zadziać się może przede wszystkim czas historyczny, bo w końcu skoro konkretne –set lat, to i powód wiadomy. Siedemset lat temu zmarł bowiem najwybitniejszy poeta włoski, filozof i polityk, Dante Alighieri. Rok Dantejski, oby zakończył się szczęśliwie brakiem ferowanych przez życie scen dantejskich, a dał nam jedynie wraz z tym florenckim mistrzem, jeszcze głębsze poznanie zbiorowego imaginarium ludzkich wyobrażeń, lęków i namiętności. Jak pisał Dante, „porzućcie wszelką nadzieję, wy, którzy tu wchodzicie”, parafrazując – wy , którzy to czytacie. A co tam właściwie, dajmy się w tej opowieści zanurzyć.

Papież pisze List apostolski o teologii Dantego Alighieri
Dante Alighieri, Domenico di Michelino, Katedra Santa Maria del Fiore, Florencja

Przede wszystkim, żebyśmy ustalili jasno (sic!) fakty. Dantego znamy jako autora Boskiej komedii, dzieła światowego, które datuje się mniej więcej w zakresie 1308-1312. Najczęściej mogliśmy się spotkać z licznymi opracowaniami tego tekstu, określanego jako swoista panorama średniowiecznej myśli i rozumienia rzeczy wykraczających poza jednostkowe jestestwo. Średniowieczne imaginarium jednak w odrodzeniowym opakowaniu, bowiem język narodowy, włoski, nie łacina, dalej bycie bohaterem we własnym… dziele, wreszcie brak obaw przed mariażem biblijno-mitologicznym, wprowadzeniem elementów z kultury antycznej. Powróćmy jednak do sedna. Dla Dantego, który jest głównym bohaterem tego włoskiego poematu, wędrówka po zaświatach ma służyć przede wszystkich jako ścieżka moralnej odnowy, podążając w pełni różnorakich emocji poprzez znane nam trzy metafizyczne sfery – Piekło, Czyściec, Raj. Można dodać, bez zbędnej filozofii, ale właściwie dlaczego nie pójść o krąg dalej? Cyfra trzy, ma swoje głębsze znaczenie, jako ta idealna w wymiarze wiecznym, ale także stylistycznie wycyzelowana – trzy części Boskiej komedii, a każda z nich składająca się z trzydziestu czterech pieśni licząc z pieśnią wstępną. Piekło zawiera w sobie dziewięć kręgów, którymi podążamy w kierunku Czyśćca, który złożony z dziewięciu pięter prowadzi do Raju obdarzonego dziewięcioma częściami nieba, wyżej i wyżej w kierunku Absolutu.

Trzy rzeczy pozostały z raju: gwiazdy, kwiaty i oczy dziecka.

Tyle o strukturze i symbolach, ale w tym wszystkim niebagatelne znaczenie ma język włoski, którego kunszt można odkrywać wraz z lekturą Dantego. Zabawiając się lingwistycznie, a jednocześnie odszukując współczesnych metod celebracji ważnego dla literatury światowej momentu, możemy natrafić na akcję zapoczątkowaną  przez Akademii della Crusca pod nazwą „Codziennie nowe słowo Dantego”. Przywołuje ją w swoim artykule W końcu wychodząc, witaliśmy gwiazdy Sebastiano Giorgi, jako jedną z różnorakich inicjatyw przybliżających postać Dantego. Tym sposobem świętowania okazuje się publikowanie przez Akademię codziennie jednego słowa autora Boskiej komedii, „365 wpisów poświęconych dziełu Dantego: rzeczowe spojrzenie na słownictwo i styl poety, z krótkimi opisami”. Giorgi na łamach „Gazetta Italia” wspomina między innymi o wyrażeniach, takich jak „<<trasumanar>>, niezwykły neologizm stworzony przez Dantego, który oznacza doświadczenie znacznie wykraczające poza to, co ludzkie; <<color chce son sospesi>>, (moim zdaniem szczególnie warte uwagi) określenie na dusze znajdujące się w dantejskim Limbo, które stało się swego rodzaju powiedzeniem odnoszącym się do stanu niepewności czy oczekiwania”.

Plik:La Barque de Dante (Delacroix 3820).jpg – Wikipedia, wolna encyklopedia
Barka Dantego, Eugène Delacroix, Luwr

Wyjdźmy jednak z językowych dociekań, bowiem wszech miar recepcji Dantego idzie dużo dalej. Jednym z przykładów może okazać się spektakl Tańcząc Boską Komedię w choreografii Elwiry Piorun, zapowiadający się jako impresja dotykająca niektórych z wątków obecnych w poemacie wspominanego intelektualisty, szczególnie w zestawieniu plastyczności użytych metafor i fizycznego wyartykułowania, jakby wytańczenia zawartych w dziele wątków. Premiera Tańcząc Boską Komedię dopiero pod koniec września w Warszawie, ale już warto ten fakt odnotować.

MOMENT POBUDZENIA WYOBRAŹNI

Pozostaje jednak pytanie, co my w indywidualnym odbiorze możemy jeszcze wyłuskać z lektury osławionego Dantego Alighieri? Przecież bać, już się nie boimy, ale nieśmiało wolno powiedzieć, że to właśnie Dante literacko obmyślił piekło, pobudził ludzką wyobraźnię. A jak piekło to i czyściec oraz upragnione niebieskie bramy. Myślę, że pozostaje nam zamysł nad kunsztem słowa i moment pobudzenia wyobraźni także współczesnego czytelnika. Element konfrontacji z jakąś trudną do nazwania przestrzenią, daleko odbiegającą od tego co zwykłe, a jednak tak bliskiej poprzez nasze pragnienie choćby najmniejszego pierwiastka metafizyki.

Wreszcie, trudno wyobrazić sobie literaturę europejską bez Boskiej komedii, która inspirowała twórców wielu i właściwie nadal pozostaje misterną mozaiką ludzkich wad i zalet, gdzieś pomiędzy jałowością istnienia a mistycyzmem. W końcu każdemu z nas przydarzyło się „pośród ciemnego znaleźć się lasu”. Jak pisał Wiesław Chełminiak w tym kontekście, „kłopot jednak w tym, że Alighieri dążył do doskonałości, co wydaje się wyzwaniem ponad siły człowieka XXI wieku”. Nie wiem, czy tak jest do końca, dlatego że dzisiaj, równie mocno staramy się żyć mocniej, więcej, lepiej, dążymy do doskonałości, jednak jej cel sytuuje się zupełnie gdzie indziej.

Ilustracja
Portret Dantego, Sandro Botticelli

Dzisiaj 13 września 2021 roku, sięgając wstecz do daty śmierci Dantego wskazywanej na 13 lub 14 września 1321, można w taki sposób próbować przybliżać tę postać. Franciszek nazwał Dantego „prorokiem nowej ludzkości, która tęskni za pokojem i szczęściem”, a my przywołajmy także słowa włoskiego ministra kultury, który otwierając Rok Dantego, nie omieszkał sparafrazować ostatniego wersu Piekła. Że pomimo pandemicznych trudności i czasów – jak głosi chińskie przysłowie – z pewnością ciekawych, „wszyscy czekamy na to, by w końcu wychodząc, witać gwiazdy”.

~Jakub Horbacz

ZNANE-NIEZNANE. MODLITWA PAŃSKA A PRACUJĄCY SPOŁECZNIE

Tekst Modlitwy Pańskiej (Pater noster) wydaje się być niezmiennym towarzyszem duchowej drogi chrześcijaństwa poczynając od Jego początków ewangelicznych i momentu niejako przekazania go apostołom przez Chrystusa. Biorąc pod uwagę istotność tego tekstu dla rozwoju cywilizacji chrześcijańskiej, nie bez znaczenia pozostaje aspekt także społecznego rozpatrywania przyswajalności myśli i znaczeń zawartych w Modlitwie Pańskiej, określanej bardzo często przez Ojców Kościoła mianem swoistego wzoru modlitwy chrześcijańskiej.

Wlastimil Hofman | „Ojcze nasz”, lata 1951–1952
Wlastimil Hofman, Ojcze nasz

Wynika z tego bardzo czynna funkcja tej modlitwy w zakresie kształtowania kultury i życia publicznego, a szczególnie różnych tekstów towarzyszących. Najbardziej interesujące z nich wydają się przenikać literackie próby parafrazy tekstu Modlitwy Pańskiej.

Jak słusznie pisze w jednym ze swoich tekstów badacz i znawca tematu, autor pokaźnego zbioru „Ojcze nasz – nasz” prof. Jan A. Choroszy:

tradycja parafrazowania Pater noster sięga do antyku chrześcijańskiego (Juwenkus), bardzo żywo rozwijała się w średniowieczu, a od XVI wieku była i ciągle jest kultywowana w dwóch odmianach: poetyckiej (wierszowej) i pieśniowej (melicznej). W tym, pobożnym, nurcie europejskiej tradycji we wszystkich stosowanych formach (…) parafraza Modlitwy Pańskiej mieści się w ramach — by skorzystać ze współczesnego określenia — dozwolonego użytku: jest kontemplacją lub objaśnieniem, wiedzie do przeżycia i zrozumienia.

Mamy do czynienia zatem z ogromem tekstów wchodzących w obszar parafraz, których głównym celem było jeszcze głębsze „przeżycie i zrozumienie” modlitwy. Nie bez znaczenia zdaje się umieszczenie określonych poszukiwań w danym continuum czasowym, co otwiera na konteksty i odniesienia, a przez to bardziej szczegółowe zrozumienie całości. Jednym z przykładów literackich parafraz jest wiersz księdza Jana Zieji zatytułowany Ojcze nasz pracujących społecznie, który może okazać się bardzo ciekawym motywem dla przedstawienia Ojcze nasz w świetle codziennego trudu czasu z perspektywy postaci nietuzinkowej, którą w szerszym obiegu dało się poznać za sprawą filmu Zieja z 2020 roku.

Omawiany tekst znalazł się w pełnym czułości wydaniu Z głębokości… Antologia polskiej modlitwy poetyckiej, który zawiera w sobie zbiór wierszy przenikniętych sacrum w warstwie kruchej wyrażalności jednostkowego przeżywania oblicza transcendencji. Stanowią one owoc pewnej przekraczalności ludzkich wyobrażeń, które poszukują odpowiedniej formy oddania istoty rzeczy niezgłębionych i z głębokości wypływających, posługując się Psalmem 130. W takim doborze refleksyjnych modlitw poetyckich, znaleźć można właśnie parafrazę Pater noster, która wnika w znacznym stopniu w przestrzeń społecznej działalności i to właśnie ten aspekt stanowi pewnego rodzaju klucz interpretacyjny tego wiersza białego.   Tekst Jana Zieji otwiera się apostrofą skierowaną do Absolutu, którego określa jako „Stwórcę światów nieprzeliczonych”. Następnie pada pierwsza Ojcze naszowa fraza wstępna, która (tak jak i inne fragmenty modlitwy zawarte w tekście) zostaje oznaczona wielkimi literami. Można w tej pierwszej części zwrócić uwagę na pragnienie podmiotu związane z pewnym uwydatnieniem wszech miaru obecności Boga poprzez kategoryzację przestrzeni według podziału na to, co zewnętrzne (obserwowalne w świecie) oraz wewnętrzne (autorefleksja):

i wszelkiego stworzenia Panie,

KTÓRYŚ JEST W NIEBIE

i na ziemi, i na każdym miejscu,

i we mnie teraz…


zbiory własne, strona tytułowa

Pod względem cyzelowania języka, zwrócenie uwagi na intensyfikację Boskiej obecności następuje dzięki anaforycznemu użyciu spójnika „i”. Dzięki takiej konstrukcji tekst nabiera ponadto refleksyjnej płynności oraz docelowo wprowadza w to, co niepojęte do końca. Taka bowiem retoryczna konstatacja następuje po wielokropku (niepewność ukazana po wejściu w lirykę bezpośrednią, osobistą) na temat natury Najwyższego, która „wypełnia wszystko”. Kierując się tym przeświadczeniem, należy zwrócić właśnie na podłoże wejścia w obszar relacji człowieka z Bogiem poprzez aspekt społeczny. Tak odczytywane znaczenie modlitwy, w tym modlitwy poetyckiej podkreślał Benedykt XVI powołując się na usytuowanie pewnych przestrzeni (modlitwa a świat) z filozofii Wittgensteina:

W modlitwie, w każdej epoce dziejów, człowiek przygląda się sobie i swojemu położeniu w obliczu Boga, poczynając od Boga oraz w odniesieniu do Boga, i przekonuje się, że jest stworzeniem, które potrzebuje pomocy, nie jest w stanie samo doprowadzić do spełnienia swoją egzystencję oraz swoją nadzieję. Ludwig Wittgenstein, filozof, przypominał, że «modlić się znaczy poczuć, iż sens świata znajduje się poza światem».


Nie wchodząc do końca w polemikę teologiczną, myśl ta uświadamia nam ten modlitewny sposób przyglądania się położeniu człowieka względem tego, „który jest w niebie”. W pewnym sensie poprzez wersy Ojcze nasz pracujących społecznie pobrzmiewa konkretność użytego języka, w którym wyraźnie widać wynikowość, etapowość, być może także powtarzalność. Jest ona często związana z jasnym ukazaniem trwałości Boga i niestałości człowieka, tak jak w próbie wyrażenia zwrotu „święć się imię Twoje”, który nawiązuje dalej formą również do innej modlitwy  będącej elementem mszy świętej, czyli Hymnu anielskiego określanego także doksologią większą. Chodzi tutaj o fragment trzech wersów wyróżnionych anaforą „tylko Tyś jest” wraz z danym określeniem.

W dalszej części – posługując się terminem odkodowania – widzimy paralelę światów, które w królestwie Ojca dostrzegają źródło wartości społecznych, takich jak prawda, sprawiedliwość i miłość odnoszących się do rodziny, gromady, ale także narodu. Należy uwzględnić, że oprócz pierwszej strofy (a jest ich sześć), wszystkie pozostałe „otwierają się” od wyróżnionego fragmentu Modlitwy Pańskiej. Tutaj niejako zmienia się podmiot liryczny, który mówi w liczbie mnogiej „bo w naszych królestwach”. I właśnie zestawienie królestwa boskiego (źródło porządku) z ludzkim (w którym „jest nam za ciasno, duszno i krwawo”) w większym stopniu niż pierwszy fragment przybliża do motywu głosu homo religiosus „pracujących społecznie”. I ta konwencja pozostaje dalej, podnoszona w kwestii Bożej woli ukazanej jako „najświętsza i najsprawiedliwsza”, która wchodzi do miejsc „na ziemi” – tam gdzie Ojczyzna, sprawy codzienne w gospodarstwach domowych, miejscach pracy, a więc w przestrzeni warsztatów, fabryk i na roli.

Bodaj najbliższym określeniem zdają się echa przytoczonych za Ratzingerem słów Wittgensteina, które utożsamić można z poszukiwaniem określonego ładu i godności osoby ludzkiej w świecie. Odbywa się ono jednak w wyraźny sposób poprzez modlitwę, czyli nadzieję, że źródłem tej zmiany jest łaska pochodząca spoza tego świata. To właśnie ona powinna przynieść poprawę zastanego obrazu ziemskiej wędrówki, tak żeby Ojciec nas – osób pracujących społecznie sprawił:

aby już nie było wśród nas głodnych,

niedoodzianych i bezdomnych,

opuszczonych i krzywdzonych,

w ciemnocie i grzechu żyjących.

Tutaj kumuluje się ten ciężar trudu codziennego, w języku opisującym, emotywnym bardziej poprzez charakter retorycznych powtórzeń, wyliczeń i nagromadzeń bliskich formom homiletycznym, niźli wysublimowane metafory i porównania. Jest jednak pewien fragment, który wytrąca z oczywistości ukazania braku tego, co najpotrzebniejsze, paradoksalnie odnosząc się do „chleba powszedniego”. A wszystko to w tym zwrocie ludu do Boga „daj nam”, które następnie poprzez eliptyczne ominięcie czasownika przechodzi płynnie z relacji Bóg – lud, do tej człowiek dla człowieka:

a my sobie – bracia i siostry,

mimo przedziały gór, rzek i oceanów,

mimo różnice ras, wiar i języków.

Wydaje się zaskakiwać pewnego rodzaju wejście w taką refleksję, biorąc pod uwagę czas powstania tego tekstu opublikowanego pierwotnie w modlitewniku Z Chrystusem w drogę życia, który został wydany konspiracyjnie w Warszawie w 1943 roku. Moglibyśmy powiedzieć, że podejście niwelujące różnice pomiędzy ludźmi we wskazanych zakresach, mające charakter swoistej ekumeniczności, nie było wówczas tak bardzo popularne. Kolejna kwestia związana z czasem w kontekście, tym razem wojennego chaosu ukazuje zwrot w stronę teraźniejszości i przeżywania aktualności momentu, „daj nam dzisiaj”, „bo tylko dziś żyjemy”. Możemy podejrzewać, że w tamtym trudnym okresie wiara w sensie chrześcijańskiego paradygmatu miłości była poddawana próbie, a przebaczenie krzywd wykraczało poza wszelkie kategorie etyczne. I właśnie w takim momencie docierają słowa Modlitwy Pańskiej, która w tej parafrazie głośno woła:

JAKO I MY ODPUSZCZAMY

szczerze i wszystko…

NASZYM WINOWAJCOM

wszystkim…

A to prawdopodobnie w aspekcie społecznym zwyczajnie graniczy z cudem. Nie zmniejsza to jednak skali doniosłości tego głosu etycznego wymiaru odpuszczenia zła, oczywiście najpierw uderzając się w piersi własne, a potem przebaczając „wszystkim”. Nie pada przy tym żadne określenie, nie ma bezpośredniego określenia wroga, nieprzyjaciela, choć przecież o to, z historycznego i społecznego punktu widzenia, trudno nie było. Dalszym krokiem jest także ustrzeżenie przed pokusą czynienia zła w tzw. dobrym celu.

Twarze dialogu - ks. Jana Zieja | Niedziela.pl
Archiwum Archidiecezjalne Warszawskie

Na zakończenie można przejść do zestawienia słów wiersza Ojcze nasz pracujących społecznie z postacią księdza Jana Zieji. Był on wyraźnym świadkiem dramatów i zdarzeń XX- wieku, duchownym, działaczem społecznym, pisarzem, ponadto żołnierzem walczącym w I i II wojnie światowej, posługującym jako kapelan Szarych Szeregów, AK. Zieja to także uczestnik Powstania Warszawskiego, po wojnie działacz opozycji demokratycznej i współzałożyciel Komitetu Obrony Robotników i Komitetu Samoobrony Społecznej „KOR”. Został on zapamiętany jako człowiek wykraczający poza sztywne ramy określeń. Posługując się tytułem książki Jacka Moskwy na temat tej postaci, okrzyknięty mianem – Niewygodny prorok. Bez gloryfikacji, pewna doza prawdy na pewno w tym określeniu się znajduje, szczególnie w chwili gdy przytoczymy jeden z dialogów we wspomnianym na wstępie filmie z 2020 roku zatytułowanym Zieja, w którym w główną rolę wcielił się Andrzej Seweryn. Mianowice w trakcie przesłuchania komunistyczny oficer bezpieki pyta Zieję – „kto was namówił do działania na szkodę Polski Ludowej?” – na co ten z powagą odpowiada – „Jezus Chrystus. Z Nazaretu”.

Warto przytoczyć (w kontekście omawianego tekstu, szczególnie w wymiarze parafrazy Modlitwy Pańskiej i odpuszczenia winowajcom) fakt, że Zieja podczas walk jeszcze na froncie wojny polsko-bolszewickiej wyniósł z pola walki 23 rannych tłumacząc żołnierzom, że zabijanie jest grzechem, bezpardonowo trwając przy tym, że bez względu na okoliczności. Ten sam przekaz płynął z jego słów w trakcie Powstania Warszawskiego – „nie zabijaj nigdy nikogo”.  Sam tekst poetycki Jana Zieji Ojcze nasz pracujących społecznie stanowi wyraz społecznej troski i w określony sposób wnika w strukturę Modlitwy Pańskiej.

Ksiądz Jan Zieja był także uczestnikiem powstania...
kadr z filmu Zieja

I choć sam wiersz Zieji nie wydaje się być literackim arcydziełem, to w kontekście życia autora nabiera o wiele głębszego znaczenia i jako tekst kultury zyskuje na wartości, spełniając nie tylko postulat modlitewnego „przeżycia i zrozumienia”, ale i znacznie więcej.

ALE NAS ZBAW ODE ZŁEGO

wszelakiego: jawnego i ukrytego,

teraz

i w godzinę śmierci naszej.

AMEN.

 

Jan Zieja (1897-1991) - Postacie | dzieje.pl - Historia Polski
Ks. Jan Zieja. Fot. PAP/T. Michalak

~ Jakub Horbacz

ŚWIĘTA MIŁOŚCI KOCHANEJ OJCZYZNY

Pozostając w klimatach majowej jutrzenki mimowolnie powracamy w debacie publicznej do czasów końcówki XVIII wieku i zmian jakie się wówczas dokonały. Na piedestale, tak jak podpowiada naszym oczom obraz Matejki, oczywiście Konstytucja 3 Maja z 1791 roku. Stała się ona niewątpliwie symbolem przemian i powiewem konkretnych działań mających uzdrowić trudną sytuację polityczno-społeczną, w jakiej znalazła się Rzeczpospolita. Konstytucja majowa warunkowała ustrój państwa jako monarchię konstytucyjną, wprowadzała monteskiuszowski trójpodział władzy, znosiła wolną elekcję, likwidowała liberum veto, zmieniła pojęcie narodu nie utożsamiając go tylko i wyłącznie ze szlachtą.

Konstytucja 3 Maja 1791 roku – Wikipedia, wolna encyklopedia
Jan Matejko, Konstytucja 3 Maja 1791 roku

Uznając, iż los nas wszystkich od ugruntowania i wydoskonalenia konstytucyi narodowej jedynie zawisł, długim doświadczeniem poznawszy zadawnione rządu naszego wady, a chcąc korzystać z pory, w jakiej się Europa znajduje i z tej dogorywającej chwili, która nas samym sobie wróciła,

Warto słów kilka także poświęcić samym autorom. Rzecz jasna przede wszystkim pierwotną wersję przygotował Stanisław August, dalej na drodze dyskusji powstawał jej ostateczny kształt. I tutaj wspomnieć należy Ignacego Potockiego, Hugona Kołłątaja, Stanisława Małachowskiego ( powszechnie bardziej zapamiętani, choćby z lekcji historii) oraz postać, o której zazwyczaj się w tym kontekście nie mówi, czyli sekretarzu monarchy, Włochu Scipionie Piattolim. Był on redaktorem projektów ustawy rządowej i brał udział w pracach przygotowawczych. Wiemy, że niechybną inspiracją była uchwalona wcześniej konstytucja amerykańska oraz pomysły francuskie. Warto podkreślać, że to jednak polską konstytucję uznaje się za pierwszą w Europie i drugą na świecie sformalizowaną nowoczesną ustawę regulującą funkcjonowanie państwa. Gabinet króla prowadzony przez Piattoliego był ważnym ośrodkiem politycznym, który nawigował wewnętrzne strategie nim ujrzały światło dzienne.

230 lat temu uchwalono Konstytucję 3 maja. To symbol wielkich dokonań |  Telewizja Republika
Kazimierz Wojniakowski, Uchwalenie Konstytucji 3 maja 1791 roku

dla dobra powszechnego, dla ugruntowania wolności, dla ocalenia Ojczyzny naszej i jej granic z największą stałością ducha niniejszą konstytucyją uchwalamy

Zanim jednak do uchwalenia doszło, odbyły się obrady, które historycy i znawcy określili łagodnie jako bardzo burzliwe. Głosowanie zaplanowane pośpiesznie na jeden dzień było sporym zaskoczeniem, szczególnie dla magnaterii, która nie była przychylna zmianom ze względu na potencjalną utratę wpływów. Część posłów nie zjechała jeszcze do Warszawy po feriach wielkanocnych, więc nie było pełnego składu poselskiego. Na czas obrad Zamek Królewski król nakazał nawet otoczyć gwardią. Podczas obrad król Stanisław August zabierał po trzykroć głos wykazując potrzebę wprowadzenia zapisów konstytucyjnych oraz przegłosowania jej dla Rzeczpospolitej ustroju poprawy. Ciekawostką jest, że w chwili gdy król podniósł rękę do góry po raz czwarty, żeby zabrać głos, zostało to omyłkowo odebrane jako wezwanie do uchwalenia projektu konstytucji przez aklamację. Tak zresztą się stało.

Ażeby złagodzić obyczaje, na koniec poleca się swej uwadze biskup Krasicki i jego „Hymn do miłości ojczyzny”, którego słowa bardzo żywo oddają ducha tamtego czasu.

Święta miłości kochanej ojczyzny ,

Czują cię tylko umysły poczciwe .

Dla ciebie zjadłe , smakują trucizny ,

Dla ciebie więzy , pęta niezelżywe !

Bo to przecież wszystko z miłości jednak do Ojczyzny było. Wówczas w 1791 roku zdawano sobie sprawę z podniosłości czynu, który był opamiętaniem po pierwszym rozbiorze. Znamy dalsze przykre losy rozbiorowe, w których to właśnie pamięć o 3 Maja był motywacją do walk o niepodległą Polskę oraz odzyskanie podmiotowości jako wolne i suwerenne państwo. Dobrej majówki, owianej pamięcią o tamtych wydarzeniach i chwilą oddechu w codziennym zabieganiu.

~Jakub Horbacz

O TYM, KTÓRY SIĘ ZŁU NIE KŁANIAŁ

Generał August Emil Fieldorf „Nil”. Pełna paradoksów jest próba prostego wytłumaczenia faktów z życia i odpowiedniej refleksji nad sylwetką Generała „Nila”- niezłomnego żołnierza, polskiego bohatera, patrioty, który się złu nie kłaniał.

Zamachowcy z Zagra-Linu - zdjęcie nr 3

Jednocześnie bardzo trudno w sposób odpowiedni wyważyć gesty pamięci tak, aby nie zamknąć „Bohatera” w hasłowości, z której nic nie wynika. Największym z paradoksów tej historycznej postaci jest uświadomienie sobie tego, jak w bestialski i perfidny sposób działała machina komunistycznej opresji.

Obrońcę i dowódcę Kedywu Armii Krajowej, żołnierza podziemia niepodległościowego, oskarżono o kuriozalną kolaborację z niemieckim okupantem, skazano na śmierć w sfingowanym procesie, a w uzasadnieniu wyroku stalinowscy prokuratorzy napisali jedynie w sposób lakoniczny, iż „Biorąc pod uwagę olbrzymi ciężar zbrodni, sąd uznał za niezbędne całkowite wyeliminowanie oskarżonego ze społeczeństwa, orzekając karę śmierci”.

Tak naprawdę, to co stanowiło zarzewie nienawiści do Bohaterów walki o niepodległość skierowanej ze strony komunistycznych władz, była chęć zatarcia wszelkich śladów postaw i wartości patriotycznych i zupełne wymazanie z kart historii Polski ludzi takich jak generał „Nil”. Jak czytamy w biuletynie historycznym IPN nr 3/2018 przepełnionym wspomnieniami oraz wyjaśnieniem okoliczności zdarzeń:

Śmierć przez powieszenie miała pozbawić gen. Augusta Emila Fieldorfa „Nila” honoru i zrównać go z niemieckimi katami. Była wyrazem zaciekłej nienawiści komunistów do tego, co uosabiał: „dawnych Polaków dumy i szlachetności”. Zdrajcy przeznaczyli dlań miejsce na śmietniku.

Stało się to 24 lutego 1953 roku w więzieniu Warszawa-Mokotów przy ul. Rakowieckiej, gdzie dokonano aktu powieszenia generała Augusta Emila Fieldorfa „Nila”, działacza niepodległościowego „Nie” i Armii Krajowej, wyrosłego jeszcze z tych dziewiętnastowiecznych i bajronicznych marzeń o Wielkiej Niepodległości, legendy Polski Walczącej, zaangażowanego w działania zbrojne oręża polskiego z przekroju dwóch wielkich wojen, Żołnierza przecież jeszcze sentymentalnie dziś wspominanych Legionów Polskich.  

Warto zwrócić także uwagę w tej całej dzisiejszej dyskusji o wydarzeniach minionych, jak wielką rolę odegrała żona i córki generała, które dzielnie przez wszystkie lata upominały się o pamięć i sprawiedliwość o „Nilu”, które przyszyły tak naprawdę dopiero w pełni po upadku komuny. W jednym z wywiadów córka generała wspominała go tymi słowami:

– Ojciec był bardzo prawy. Nie znosił kłamstwa. Był bardzo dzielnym człowiekiem, człowiekiem honoru. Bardzo kochał ojczyznę. Wesoły, szczupły, bardzo przystojny, miał wielkie powodzenie u kobiet.

Generał „Nil” jest zatem swoistym symbolem walki niezłomnej szczególnie w kontekście przypadającego na 1 marca Narodowego Dnia Pamięci Żołnierzy Wyklętych oraz tej przykrej niejednoznaczności mechanizmów powojennej stalinowskiej Polski, która tak obeszła się z człowiekiem, który swojej Ojczyźnie poświęcił całe życie.

~ Jakub Horbacz

SYMBOLICZNE POPLĄTANIE

Na dziejowej osi mamy 6 stycznia. Przed nami widać już zatem sylwetki Trzech Króli, czyli Święto Objawienia Pańskiego, a dla Kościoła prawosławnego wchodzimy w czas Bożego Narodzenia według kalendarza juliańskiego. Taki dzień otwiera przed nami bardzo interesujące pole do rozważań na gruncie tego, co przyjmujemy w codziennym zabieganiu za pewnik, ale tak naprawdę nie zawsze wiemy, o co chodzi… A chodzi tym razem o znaczenie symboli.

Peter Paul Rubens, Pokłon trzech króli

Wpisując w przeglądarkę hasło „święto Trzech Króli” wyskoczą nam pytania, czy są w ten dzień otwarte sklepy, albo czy trzeba iść do kościoła? Jednak trudno będzie odnaleźć informację na temat tego, skąd się wzięli trzej mędrcy ze Wschodu, a co dopiero przetrzeć oczy ze zdumienia, że jest to święto wcześniejsze nawet od Bożego Narodzenia.

Na Wschodzie było ono obchodzone już w III wieku. Zacznijmy jednak od kulturowych bohaterów wydarzeń, czyli mędrców, inaczej zwanych królami, bądź magami. Tak naprawdę sięgając do źródeł biblijnych odnajdziemy jedynie w Ewangelii wg św. Mateusza fragment, który głosi:

oto Mędrcy ze Wschodu przybyli do Jerozolimy i pytali: «Gdzie jest nowo narodzony król żydowski? Ujrzeliśmy bowiem jego gwiazdę na Wschodzie i przybyliśmy oddać mu pokłon.

Postacie te nie są więc historycznie określone, lecz stanowią owoc szerszego kręgu tradycji i obyczajów, w których zawarty jest sens mistyczny. Ujawnia się w nich pokłon świata dla Boga w ludzkiej osobie. Stąd inna nazwa święta obecnego w kalendarzu liturgicznym jako Objawienie Pańskie, bądź Epifania – encyklopedyczne nagłe ukazanie się (i zniknięcie) bóstwa w realnej postaci lub wizji (w czasie i przestrzeni).

Jedno z częstszych wyjaśnień mówi o tym, że w osobach trzech mędrców zawarta jest symbolika trzech okresów w życiu człowieka – dzieciństwa, dorosłości i starości, które niosą dla Dzieciątka złoto, kadzidło i mirrę. Symbole: władzy królewskiej, modlitwy i proroctwa śmierci. Takie są dary królów, choć oryginalnie w Piśmie Świętym pojawia się greckie słowo maggoi i stąd obecny w kulturze trop określający ich jako magów lub też astrologów, na co zwracał uwagę w swych pismach niejaki Orygenes.

W symbolice biblijnej trójka postrzegana była jako pełna harmonii i głębszych znaczeń, stąd nie bez przyczyny trzej królowie, Kasper, Melchior i Baltazar, złożyli trzy dary. Ich imiona także kryją w sobie coś tajemniczego, kreśląc obrazowo znane – nieznane sylwetki zdążające do Betlejem. Według danych apokryficznych „Gaspar posiadał kraj Arabów”, dalej Melchior, którego hebrajskie imię „melki-or” znaczy „Bóg jest moim światłem” i Baltazar – biblijny zapis akadyjskiego imienia tłumaczonego w postaci „Boże, pomagaj królowi”.

Choć w tym roku ze względów pandemicznych coroczne orszaki Trzech Króli nie odbędą się, to właśnie dzięki symbolom w takich momentach możemy zanurzyć się w niesamowitym orszaku ukrytych znaczeń i zobaczyć dokąd on nas poprowadzi. Tak jak pisał historyk religii Mircea Eliade w „Obrazach i symbolach”:

mieć wyobraźnię to widzieć świat w całej jego pełni, gdyż mocą i posłannictwem Obrazów jest ukazywać wszystko to, co opiera się konceptualizacji.

~Jakub Horbacz

39. ROCZNICA WYBUCHU STANU WOJENNEGO

Dziś mija trzydzieści dziewięć lat od wprowadzenia stanu wojennego. Wieczorem w oknach wielu budynków pojawią się świece, będą wzmianki w mediach, wspomnienia tych, którzy pamiętają. Zatrzymajmy się na chwilę nad tym blaskiem płomienia ze świecy, nad Światłem Wolności.

37 lat temu w Polsce wprowadzono stan wojenny | dzieje.pl - Historia Polski

Taką właśnie nazwę nosi symboliczna akcja Instytutu Pamięci Narodowej, która jest żywym wyrazem pamięci o tamtych wydarzeniach, a szczególnie o wszystkich ofiarach komunistycznego reżimu w epoce stanu wojennego. Wówczas, w latach osiemdziesiątych,  zapalane świece w oknach były gestem sprzeciwu wobec władzy komunistycznej. Był to płomień solidarności ze wszystkimi osobami internowanymi oraz ich rodzinami. Polacy nie pozostali wtedy sami. W orędziu bożonarodzeniowym do Amerykanów, prezydent Ronald Reagan mówił:

Polacy zostali zdradzeni przez własny rząd. Ci, którzy nimi rządzą, oraz ich totalitarni sojusznicy obawiają się wolności, którą Polacy tak bardzo umiłowali.

Moja generacja dowiedzieć się może o tym, jak było, jedynie z przekazu swoich rodziców i dziadków. Słyszeliśmy często, że padał wówczas kredowobiały śnieg, były czołgi na ulicach i posępni mundurowi grzejący się przy koksownikach. Był wreszcie gen. Wojciech Jaruzelski, który za pośrednictwem sygnału telewizyjnego przekazał informację o wprowadzeniu stanu wojennego w gorzkich i fałszywych słowach, że Ojczyzna nasza znalazła się nad przepaścią. W nocy z 12 na 13 grudnia 1981 roku władzę przejęła Wojskowa Rada Ocalenia Narodowego, a świadomym celem działań komunistów było zatrzymanie protestów społecznych i procesów demokratyzacji życia publicznego, zapoczątkowanych w sierpniu 1980 roku.

Jakie to miało skutki? Władza mydliła oczy pogarszającą się sytuacją gospodarczą, a w rzeczywistości wprowadzała mechanizmy antydemokratyczne,  takie jak zawieszenie wydawania większości gazet, zakaz strajków, internowania przywódców i działaczy „Solidarności”, militaryzacja mediów i miejsc pracy, zamknięcie granic państwowych, wprowadzenie godziny milicyjnej. Polacy byli  wówczas zmęczeni i bezsilni, a mimo to automatyczną reakcją społeczną okazały się strajki okupacyjne, jako spontaniczny wyraz braku zgody na brak poszanowania praw i wolności obywatelskich. Były one agresywnie tłumione przez wojsko i ZOMO. Najbardziej tragiczne okazały się protesty w kopalni „Wujek” w Katowicach, w których zginęło dziewięciu górników.

Stan wojenny trwał w całości 586 dni. Miał przynieść w myśl zamierzeń władz PRL uporządkowanie socjalistycznego ustroju państwa i ładu wewnętrznego, a paradoksalnie przyczynił się do jego powolnego upadku.  W czerwcu 1983 roku do Polski przybył z pielgrzymką Jan Paweł II, który niewątpliwie wzmocnił nadzieje Polaków i przywrócił ich wiarę w zmianę, apelując o moralne zwycięstwo narodu, co oddaje już samo hasło ówczesnej wizyty Papieża zawarte w słowach „Pokój Tobie, Polsko, Ojczyzno moja!”. I ostatecznie, wkrótce po tej wizycie, 22 lipca 1983 roku stan wojenny został formalnie zniesiony.

A dzisiaj, trzydzieści dziewięć lat później, powracają wspomnienia i niech pojawi się pamięć, wyrażona symbolicznie poprzez gest zapalonej w oknie świecy.

~Jakub Horbacz

FANTAZJI POLSKIEJ ECHA

To listopadowe Święto Niepodległości zawsze staje się okazją do mimowolnej refleksji nad tym powiewem wolności sprzed 102 lat. Ile w nim było pomieszania z poplątaniem. Z jednej strony spontanicznej radości i rozsmakowania się w pierwszych nieskrępowanych odruchach patriotycznego entuzjazmu. Z drugiej zaś w pełni zdziwienia, że ta wolność powróciła po latach niewoli, a wraz z nią na mapę Europy powróciła i Polska.

Warto zanurzyć się zatem listopadowo-niepodległościowo w historię kultury, która z różnych stron i w odmiennych kontekstach dziejowych, opowiadała nam o naszych narodowych zmaganiach i właściwie o nas samych. Oto niektóre z klisz zbiorowej pamięci z rocznicową dedykacją.

W uszach niech rozbrzmi niezapomniana „Fantazja polska” Ignacego Jana Paderewskiego pełna symboliki folkloru i melodycznej inwencji (trochę dziś zakurzona perła w koronie). Była ona właściwie symbolicznym wyrazem tego, co niczym wspólna metafizyczna cząsteczka wędrowało od zaborów do niepodległości. Jak pisał Paderewski:

„zabraniano nam Słowackiego, Krasińskiego, Mickiewicza. Nie zabroniono nam Chopina. A jednak w Chopinie tkwi wszystko”.

Chyba każdy z nas słyszy w tym momencie melodie Jego mazurków, etiud, marszy i polonezów…

Te same dźwięki grał też Jankiel w swym koncercie w „Panu Tadeuszu”, a spod strun cymbałów unosił się powiew dziejów rozbiorowych Rzeczpospolitej Obojga Narodów. I ta nadzieja na wolność Ojczyzny. Tam też wygrywał Wojski na rogu (a to echo grało), a z tradycji romantycznej zrodził się złoty róg z „Wesela” Wyspiańskiego jako swoisty symbol walki narodowowyzwoleńczej. W tle dodajmy jeszcze wizualny świat z malarskiego tryptyku Jacka Malczewskiego „Prawo-Ojczyzna-Sztuka” przepełnionego mityczną wizją nadziei na odzyskanie niepodległości.

Przechodząc od słowa, poprzez dźwięki do obrazu, wędrujemy wokół niektórych z tekstów kultury z matczynych ramion „pokrzepienia serc”, aż do „radości z odzyskanego śmietnika”, jak to określił Kaden-Bandrowski.

Meandrujemy w różnorakich obrazach zbiorowej świadomości, które łączy ta sama fantazja. Możemy ich mnożyć więcej z przeszłości, omawiać teraźniejszość i wspólnie kreować przyszłość.

Zapytacie co to za fantazja?

A to Polska właśnie.

Przełomowy rok 2015

Od odzyskania niepodległości w 1989 roku, po zmianie wielu rządów i prezydentów , Polska nie stała jednak przed tak trudnym zadaniem jak w obecnym roku. Po 7 latach rządów Platformy Obywatelskiej kraj jest w opłakanym stanie . Niezależnie od tego jakie kto ma preferencje polityczne , czy jest biedny czy bogaty , musi przyznać ze codzienność z jaką się stykamy jest daleka od ideału . Służba zdrowia jest uznawana za jedną z najgorszych w całej Unii Europejskiej , emigracja z Polski przybiera na sile z miesiąca na miesiąc, przedsiębiorcy są niszczeni przez niejasne przepisy i biurokracje , majątek narodowy jest rozsprzedawany w straszliwym tempie ,a jałowe spory polityczne bardziej przypominają cyrk niż poważna debatę . Można by powiedzieć że teraz albo nigdy , że jak teraz nie wybierzemy mądrze to za rok może być już za późno.

Czytaj dalej

Czy chrześcijaństwo jest wartością europejską?

Karol Darmoros Każdego roku Unia Europejska przechodzi trudne momenty. Każdy szczyt europejskich przywódców zapowiadany jest jako ten „ostatniej szansy”. Każde takie spotkanie kończy się jednak wydaniem tzw. konkluzji i wspólnym zdjęciem uśmiechniętych polityków. Unia Europejska coraz bardziej zaczyna przypominać Ligę Narodów, szczególnie w obecnej sytuacji napięcia na wschodzie Europy. Co stało się z europejską solidarnością? Czy Polska po 25 latach od transformacji i 10 latach od wejścia w szeregi UE może dać Europie sygnał do powrotu do europejskich wartości? Polityczny mariaż z europejskimi mocarstwami pozbawił nas aspiracji do bycia regionalnym liderem. To miano możemy odzyskać, gdy wraz z krajami Europy Środkowo-Wschodniej przekonamy Brukselę, że idzie złą drogą, drogą antywartości.

Czytaj dalej