Skip to main content
Kategoria

Blog

STO LAT PANIE TADEUSZU

Dokładnie 100 lat temu urodził się Tadeusz Różewicz. Obwieszczają to nagłówki, a słowa w publicznej przestrzeni – wydają się jakby napełnione dozą poetyckości. Takie okazje pozwalają podejrzeć nas samych przez dziurkę od klucza, oderwać się od tych wszystkich ważnych spraw, na chwilkę z dystansu spojrzeć na procesy świata, na człowieka, jego wrażliwość i psychikę, na naszą planetę.

Zmarł Tadeusz Różewicz | Artykuł | Culture.pl
Tadeusz Różewicz, fot. Elżbieta Lempp

Czego dowiedzieć się możemy dzisiaj z wszechstronnej twórczości Różewicza? Przede wszystkim pewnej dozy skromności, która przerasta tytuły i nagrody, a oprócz tego przyglądania się światu, jego kruchości oraz targającym niepokojom. Zawiera to w sobie studium nad człowiekiem doświadczonym dramatem II wojny światowej, nad jednostką tęskniącą za czułością w świecie zniszczonym, pozbawionym tego, co wypełnia nas ciepłem, beztroską, pokojem.

W twórczym dziele Różewicza, który estetycznie zmagał się z krzywdą i niepokojem XX wieku, wreszcie z duchową pustką, można stwierdzić, że ważną rolę odegrała niepewność oraz powiązana z nią tęsknota. Pokuśmy się na taką oś interpretacji, małą szufladkę w wielkiej szafie. Tutaj dwie refleksje. Pierwsza dotyczy istoty poezji, albo tworzenia zlepka słów. Swój zamysł nad tym co tworzy, określał mniej więcej tak: „Przez wiele lat pisałem wiersze. Czy tworzyłem poezję? Ciągle ta sprzeczność była we mnie obecna. Od roku 1945. Chciałem dotrzeć do poezji i od poezji uciec”. Oczywiście nadciągają słuszne aluzje do koncepcji filozoficznych Theodora Adorno i dojmującego stwierdzenia o barbarzyństwie pisania wierszy po Oświęcimiu.

CIĄGLE POMIĘDZY

Prof. Andrzej Skrendo w jednym z tomiszczy serii poświęconej historii i kulturze polskiej, pisze w sposób następujący: „Różewicz tęskni za tym, czego nigdy nie miał. Tęsknotę tę można nazwać metafizycznością jego twórczości. Jednocześnie występuje przeciw tym, którzy twierdzą, że mają to, czego mieć dziś nie sposób i odmawiają uznania, że także ich dzieło rozwija się w sytuacji osuwania się metafizycznego gruntu”. Przypominają się tutaj słowa zakończenia autotematycznego w swej dualnej naturze, napisanego dwuwersowo wiersza Kto jest poetą?: „poetą jest ten który odchodzi/ i ten który odejść nie może”. Fragment został wyryty na nagrobku Różewicza znajdującym się nieopodal osławionej Świątyni Wang w Karpaczu.

POZEJA W NASZYCH CZASACH?

Kolejna refleksja, być może najbardziej zaskakująca płynie z Różewiczowej słabości do Mickiewicza. Jakoś nie po drodze wydać by się mogło poetyce „ściśniętego gardła” z romantycznym mesjanizmem. Nomen omen w stulecie śmierci Mickiewicza, Różewicz pisze, „poezja Mickiewicza/ sto lat nas karmi/ ten sam chleb/ siłą uczucia rozmnożony”.  Na pierwszy rzut oka można uznać, że to retoryczne peany na cześć mistrza ponad miliony, w dodatku podsycone ewangelicznym nawiązaniem. Co prawda Różewicz przecież często odwoływał się do Biblii, jednak zwykle po to, żeby desakralizować rzeczywistość. W tym miejscu pojawia się jednak sentyment, światełko powracającej tęsknoty. Mickiewicz niesie w sobie wspomnienie dni przed tragedią i chaosem, niepodległościowe oczekiwanie, zamiast postapokaliptycznego nihilizmu, „śmierci poezji”. I nasz Różewicz wspominający: „Słuchając wierszy Mickiewicza, miałem łzy w oczach. A jednak będę twierdził, że poezji już nie ma. Poezja w naszych czasach? To wszystko jeden wielki błąd, omyłka”.

Trudno z czytelniczej perspektywy dotykając wrażliwości Różewicza zawartej w jego wierszach, w przeświadczeniu o mocy, wartości, pompatycznie nazwanej wielkości poety, przyjąć, że sam autor poezję nazywa „omyłką”. A z drugiej strony, tak wyraża się dzisiejszość, realizuje się niepokój w czasach pokoju. W wielu miejscach stwierdzał, że XX wiek przepełniony był nienawiścią, lecz XXI powinien być przepełniony miłością. Postawił nam jednak pewien warunek odczytywany z Listu do ludożerców:

Kochani ludożercy
Nie patrzcie wilkiem
Na człowieka
Który pyta o wolne miejsce
W przedziale kolejowym
Zrozumcie
Inni ludzie też mają
Dwie nogi i siedzenie

Kochani ludożercy
Poczekajcie chwilę
Nie depczcie słabszych
Nie zgrzytajcie zębami

Zrozumcie
Ludzi jest dużo
będzie jeszcze więcej
więc posuńcie się trochę
Ustąpcie

Kochani ludożercy
Nie wykupujcie wszystkich
Świec, sznurowadeł i makaronu
Nie mówcie odwróceni tyłem:
Ja mnie mój moje
Mój żołądek mój włos
Mój odcisk moje spodnie
Moja żona moje dzieci
Moje zdanie

Kochani ludożercy
Nie zjadajmy się
Dobrze
Bo nie zmartwychwstaniemy
Naprawdę

ZNANE-NIEZNANE. MODLITWA PAŃSKA A PRACUJĄCY SPOŁECZNIE

Tekst Modlitwy Pańskiej (Pater noster) wydaje się być niezmiennym towarzyszem duchowej drogi chrześcijaństwa poczynając od Jego początków ewangelicznych i momentu niejako przekazania go apostołom przez Chrystusa. Biorąc pod uwagę istotność tego tekstu dla rozwoju cywilizacji chrześcijańskiej, nie bez znaczenia pozostaje aspekt także społecznego rozpatrywania przyswajalności myśli i znaczeń zawartych w Modlitwie Pańskiej, określanej bardzo często przez Ojców Kościoła mianem swoistego wzoru modlitwy chrześcijańskiej.

Wlastimil Hofman | „Ojcze nasz”, lata 1951–1952
Wlastimil Hofman, Ojcze nasz

Wynika z tego bardzo czynna funkcja tej modlitwy w zakresie kształtowania kultury i życia publicznego, a szczególnie różnych tekstów towarzyszących. Najbardziej interesujące z nich wydają się przenikać literackie próby parafrazy tekstu Modlitwy Pańskiej.

Jak słusznie pisze w jednym ze swoich tekstów badacz i znawca tematu, autor pokaźnego zbioru „Ojcze nasz – nasz” prof. Jan A. Choroszy:

tradycja parafrazowania Pater noster sięga do antyku chrześcijańskiego (Juwenkus), bardzo żywo rozwijała się w średniowieczu, a od XVI wieku była i ciągle jest kultywowana w dwóch odmianach: poetyckiej (wierszowej) i pieśniowej (melicznej). W tym, pobożnym, nurcie europejskiej tradycji we wszystkich stosowanych formach (…) parafraza Modlitwy Pańskiej mieści się w ramach — by skorzystać ze współczesnego określenia — dozwolonego użytku: jest kontemplacją lub objaśnieniem, wiedzie do przeżycia i zrozumienia.

Mamy do czynienia zatem z ogromem tekstów wchodzących w obszar parafraz, których głównym celem było jeszcze głębsze „przeżycie i zrozumienie” modlitwy. Nie bez znaczenia zdaje się umieszczenie określonych poszukiwań w danym continuum czasowym, co otwiera na konteksty i odniesienia, a przez to bardziej szczegółowe zrozumienie całości. Jednym z przykładów literackich parafraz jest wiersz księdza Jana Zieji zatytułowany Ojcze nasz pracujących społecznie, który może okazać się bardzo ciekawym motywem dla przedstawienia Ojcze nasz w świetle codziennego trudu czasu z perspektywy postaci nietuzinkowej, którą w szerszym obiegu dało się poznać za sprawą filmu Zieja z 2020 roku.

Omawiany tekst znalazł się w pełnym czułości wydaniu Z głębokości… Antologia polskiej modlitwy poetyckiej, który zawiera w sobie zbiór wierszy przenikniętych sacrum w warstwie kruchej wyrażalności jednostkowego przeżywania oblicza transcendencji. Stanowią one owoc pewnej przekraczalności ludzkich wyobrażeń, które poszukują odpowiedniej formy oddania istoty rzeczy niezgłębionych i z głębokości wypływających, posługując się Psalmem 130. W takim doborze refleksyjnych modlitw poetyckich, znaleźć można właśnie parafrazę Pater noster, która wnika w znacznym stopniu w przestrzeń społecznej działalności i to właśnie ten aspekt stanowi pewnego rodzaju klucz interpretacyjny tego wiersza białego.   Tekst Jana Zieji otwiera się apostrofą skierowaną do Absolutu, którego określa jako „Stwórcę światów nieprzeliczonych”. Następnie pada pierwsza Ojcze naszowa fraza wstępna, która (tak jak i inne fragmenty modlitwy zawarte w tekście) zostaje oznaczona wielkimi literami. Można w tej pierwszej części zwrócić uwagę na pragnienie podmiotu związane z pewnym uwydatnieniem wszech miaru obecności Boga poprzez kategoryzację przestrzeni według podziału na to, co zewnętrzne (obserwowalne w świecie) oraz wewnętrzne (autorefleksja):

i wszelkiego stworzenia Panie,

KTÓRYŚ JEST W NIEBIE

i na ziemi, i na każdym miejscu,

i we mnie teraz…


zbiory własne, strona tytułowa

Pod względem cyzelowania języka, zwrócenie uwagi na intensyfikację Boskiej obecności następuje dzięki anaforycznemu użyciu spójnika „i”. Dzięki takiej konstrukcji tekst nabiera ponadto refleksyjnej płynności oraz docelowo wprowadza w to, co niepojęte do końca. Taka bowiem retoryczna konstatacja następuje po wielokropku (niepewność ukazana po wejściu w lirykę bezpośrednią, osobistą) na temat natury Najwyższego, która „wypełnia wszystko”. Kierując się tym przeświadczeniem, należy zwrócić właśnie na podłoże wejścia w obszar relacji człowieka z Bogiem poprzez aspekt społeczny. Tak odczytywane znaczenie modlitwy, w tym modlitwy poetyckiej podkreślał Benedykt XVI powołując się na usytuowanie pewnych przestrzeni (modlitwa a świat) z filozofii Wittgensteina:

W modlitwie, w każdej epoce dziejów, człowiek przygląda się sobie i swojemu położeniu w obliczu Boga, poczynając od Boga oraz w odniesieniu do Boga, i przekonuje się, że jest stworzeniem, które potrzebuje pomocy, nie jest w stanie samo doprowadzić do spełnienia swoją egzystencję oraz swoją nadzieję. Ludwig Wittgenstein, filozof, przypominał, że «modlić się znaczy poczuć, iż sens świata znajduje się poza światem».


Nie wchodząc do końca w polemikę teologiczną, myśl ta uświadamia nam ten modlitewny sposób przyglądania się położeniu człowieka względem tego, „który jest w niebie”. W pewnym sensie poprzez wersy Ojcze nasz pracujących społecznie pobrzmiewa konkretność użytego języka, w którym wyraźnie widać wynikowość, etapowość, być może także powtarzalność. Jest ona często związana z jasnym ukazaniem trwałości Boga i niestałości człowieka, tak jak w próbie wyrażenia zwrotu „święć się imię Twoje”, który nawiązuje dalej formą również do innej modlitwy  będącej elementem mszy świętej, czyli Hymnu anielskiego określanego także doksologią większą. Chodzi tutaj o fragment trzech wersów wyróżnionych anaforą „tylko Tyś jest” wraz z danym określeniem.

W dalszej części – posługując się terminem odkodowania – widzimy paralelę światów, które w królestwie Ojca dostrzegają źródło wartości społecznych, takich jak prawda, sprawiedliwość i miłość odnoszących się do rodziny, gromady, ale także narodu. Należy uwzględnić, że oprócz pierwszej strofy (a jest ich sześć), wszystkie pozostałe „otwierają się” od wyróżnionego fragmentu Modlitwy Pańskiej. Tutaj niejako zmienia się podmiot liryczny, który mówi w liczbie mnogiej „bo w naszych królestwach”. I właśnie zestawienie królestwa boskiego (źródło porządku) z ludzkim (w którym „jest nam za ciasno, duszno i krwawo”) w większym stopniu niż pierwszy fragment przybliża do motywu głosu homo religiosus „pracujących społecznie”. I ta konwencja pozostaje dalej, podnoszona w kwestii Bożej woli ukazanej jako „najświętsza i najsprawiedliwsza”, która wchodzi do miejsc „na ziemi” – tam gdzie Ojczyzna, sprawy codzienne w gospodarstwach domowych, miejscach pracy, a więc w przestrzeni warsztatów, fabryk i na roli.

Bodaj najbliższym określeniem zdają się echa przytoczonych za Ratzingerem słów Wittgensteina, które utożsamić można z poszukiwaniem określonego ładu i godności osoby ludzkiej w świecie. Odbywa się ono jednak w wyraźny sposób poprzez modlitwę, czyli nadzieję, że źródłem tej zmiany jest łaska pochodząca spoza tego świata. To właśnie ona powinna przynieść poprawę zastanego obrazu ziemskiej wędrówki, tak żeby Ojciec nas – osób pracujących społecznie sprawił:

aby już nie było wśród nas głodnych,

niedoodzianych i bezdomnych,

opuszczonych i krzywdzonych,

w ciemnocie i grzechu żyjących.

Tutaj kumuluje się ten ciężar trudu codziennego, w języku opisującym, emotywnym bardziej poprzez charakter retorycznych powtórzeń, wyliczeń i nagromadzeń bliskich formom homiletycznym, niźli wysublimowane metafory i porównania. Jest jednak pewien fragment, który wytrąca z oczywistości ukazania braku tego, co najpotrzebniejsze, paradoksalnie odnosząc się do „chleba powszedniego”. A wszystko to w tym zwrocie ludu do Boga „daj nam”, które następnie poprzez eliptyczne ominięcie czasownika przechodzi płynnie z relacji Bóg – lud, do tej człowiek dla człowieka:

a my sobie – bracia i siostry,

mimo przedziały gór, rzek i oceanów,

mimo różnice ras, wiar i języków.

Wydaje się zaskakiwać pewnego rodzaju wejście w taką refleksję, biorąc pod uwagę czas powstania tego tekstu opublikowanego pierwotnie w modlitewniku Z Chrystusem w drogę życia, który został wydany konspiracyjnie w Warszawie w 1943 roku. Moglibyśmy powiedzieć, że podejście niwelujące różnice pomiędzy ludźmi we wskazanych zakresach, mające charakter swoistej ekumeniczności, nie było wówczas tak bardzo popularne. Kolejna kwestia związana z czasem w kontekście, tym razem wojennego chaosu ukazuje zwrot w stronę teraźniejszości i przeżywania aktualności momentu, „daj nam dzisiaj”, „bo tylko dziś żyjemy”. Możemy podejrzewać, że w tamtym trudnym okresie wiara w sensie chrześcijańskiego paradygmatu miłości była poddawana próbie, a przebaczenie krzywd wykraczało poza wszelkie kategorie etyczne. I właśnie w takim momencie docierają słowa Modlitwy Pańskiej, która w tej parafrazie głośno woła:

JAKO I MY ODPUSZCZAMY

szczerze i wszystko…

NASZYM WINOWAJCOM

wszystkim…

A to prawdopodobnie w aspekcie społecznym zwyczajnie graniczy z cudem. Nie zmniejsza to jednak skali doniosłości tego głosu etycznego wymiaru odpuszczenia zła, oczywiście najpierw uderzając się w piersi własne, a potem przebaczając „wszystkim”. Nie pada przy tym żadne określenie, nie ma bezpośredniego określenia wroga, nieprzyjaciela, choć przecież o to, z historycznego i społecznego punktu widzenia, trudno nie było. Dalszym krokiem jest także ustrzeżenie przed pokusą czynienia zła w tzw. dobrym celu.

Twarze dialogu - ks. Jana Zieja | Niedziela.pl
Archiwum Archidiecezjalne Warszawskie

Na zakończenie można przejść do zestawienia słów wiersza Ojcze nasz pracujących społecznie z postacią księdza Jana Zieji. Był on wyraźnym świadkiem dramatów i zdarzeń XX- wieku, duchownym, działaczem społecznym, pisarzem, ponadto żołnierzem walczącym w I i II wojnie światowej, posługującym jako kapelan Szarych Szeregów, AK. Zieja to także uczestnik Powstania Warszawskiego, po wojnie działacz opozycji demokratycznej i współzałożyciel Komitetu Obrony Robotników i Komitetu Samoobrony Społecznej „KOR”. Został on zapamiętany jako człowiek wykraczający poza sztywne ramy określeń. Posługując się tytułem książki Jacka Moskwy na temat tej postaci, okrzyknięty mianem – Niewygodny prorok. Bez gloryfikacji, pewna doza prawdy na pewno w tym określeniu się znajduje, szczególnie w chwili gdy przytoczymy jeden z dialogów we wspomnianym na wstępie filmie z 2020 roku zatytułowanym Zieja, w którym w główną rolę wcielił się Andrzej Seweryn. Mianowice w trakcie przesłuchania komunistyczny oficer bezpieki pyta Zieję – „kto was namówił do działania na szkodę Polski Ludowej?” – na co ten z powagą odpowiada – „Jezus Chrystus. Z Nazaretu”.

Warto przytoczyć (w kontekście omawianego tekstu, szczególnie w wymiarze parafrazy Modlitwy Pańskiej i odpuszczenia winowajcom) fakt, że Zieja podczas walk jeszcze na froncie wojny polsko-bolszewickiej wyniósł z pola walki 23 rannych tłumacząc żołnierzom, że zabijanie jest grzechem, bezpardonowo trwając przy tym, że bez względu na okoliczności. Ten sam przekaz płynął z jego słów w trakcie Powstania Warszawskiego – „nie zabijaj nigdy nikogo”.  Sam tekst poetycki Jana Zieji Ojcze nasz pracujących społecznie stanowi wyraz społecznej troski i w określony sposób wnika w strukturę Modlitwy Pańskiej.

Ksiądz Jan Zieja był także uczestnikiem powstania...
kadr z filmu Zieja

I choć sam wiersz Zieji nie wydaje się być literackim arcydziełem, to w kontekście życia autora nabiera o wiele głębszego znaczenia i jako tekst kultury zyskuje na wartości, spełniając nie tylko postulat modlitewnego „przeżycia i zrozumienia”, ale i znacznie więcej.

ALE NAS ZBAW ODE ZŁEGO

wszelakiego: jawnego i ukrytego,

teraz

i w godzinę śmierci naszej.

AMEN.

 

Jan Zieja (1897-1991) - Postacie | dzieje.pl - Historia Polski
Ks. Jan Zieja. Fot. PAP/T. Michalak

~ Jakub Horbacz

Przełomowy rok 2015

Od odzyskania niepodległości w 1989 roku, po zmianie wielu rządów i prezydentów , Polska nie stała jednak przed tak trudnym zadaniem jak w obecnym roku. Po 7 latach rządów Platformy Obywatelskiej kraj jest w opłakanym stanie . Niezależnie od tego jakie kto ma preferencje polityczne , czy jest biedny czy bogaty , musi przyznać ze codzienność z jaką się stykamy jest daleka od ideału . Służba zdrowia jest uznawana za jedną z najgorszych w całej Unii Europejskiej , emigracja z Polski przybiera na sile z miesiąca na miesiąc, przedsiębiorcy są niszczeni przez niejasne przepisy i biurokracje , majątek narodowy jest rozsprzedawany w straszliwym tempie ,a jałowe spory polityczne bardziej przypominają cyrk niż poważna debatę . Można by powiedzieć że teraz albo nigdy , że jak teraz nie wybierzemy mądrze to za rok może być już za późno.

Czytaj dalej

Czy chrześcijaństwo jest wartością europejską?

Karol Darmoros Każdego roku Unia Europejska przechodzi trudne momenty. Każdy szczyt europejskich przywódców zapowiadany jest jako ten „ostatniej szansy”. Każde takie spotkanie kończy się jednak wydaniem tzw. konkluzji i wspólnym zdjęciem uśmiechniętych polityków. Unia Europejska coraz bardziej zaczyna przypominać Ligę Narodów, szczególnie w obecnej sytuacji napięcia na wschodzie Europy. Co stało się z europejską solidarnością? Czy Polska po 25 latach od transformacji i 10 latach od wejścia w szeregi UE może dać Europie sygnał do powrotu do europejskich wartości? Polityczny mariaż z europejskimi mocarstwami pozbawił nas aspiracji do bycia regionalnym liderem. To miano możemy odzyskać, gdy wraz z krajami Europy Środkowo-Wschodniej przekonamy Brukselę, że idzie złą drogą, drogą antywartości.

Czytaj dalej

25 lat III RP – postkomunistyczna ewolucja

Michał Tkaczyszyn Jedną z najbardziej charakterystycznych cech systemów politycznych w postsocjalistycznej Europie Środkowej i Wschodniej, w opozycji do ukształtowanych po drugiej wojnie światowej demokracji zachodnioeuropejskich, jest obecność w nich partii postkomunistycznych. Zdrowy rozsądek w 1989 roku kazał sądzić, że ugrupowanie, które zostało politycznie zamordowane wynikiem wyborów kontraktowych i powszechnie uznane przez społeczeństwo za niepotrzebny łącznik z czasami słusznie

Czytaj dalej

Prawicowy flirt z nazizmem

Krzysztof Adamaszek
Nazizm często kwituje się stwierdzeniem, iż jest on nurtem „trudnym do jednoznacznego uplasowania na klasycznej osi lewica-prawica”. Pomimo tego po II wojnie światowej narodowy socjalizm zwykło się umieszczać jednoznacznie na skraju prawej strony areny ideologicznej. Ostatnimi czasy coraz częściej wskazuje się na jego ewidentne lewicowe konotacje – a konserwatyści zaczynają wręcz określać ten totalitarny system jako „czerwony”. Ile w tym prawdy? Czytaj dalej

Czy niektórzy mogą powiedzieć więcej ? O przemocy słownej i pułapce nierównego traktowania

Adrian Kowalczyk

Wyobraźmy sobie taką oto sytuację: do pewnego miasteczka zjeżdżają przedstawiciele „skrajnej prawicy”[1] i „skrajnej lewicy”. Stają naprzeciwko siebie i wznoszą przykładowe okrzyki: „Polska dla Polaków”, „Żydzi do gazu”, „Jedna rasa biała rasa” etc. Natomiast z drugiej strony padają takie hasła jak np. „naziści do gazu”, „kapitaliści to ku**y i złodzieje”, „Nazistowskie łyse pały = ludzie pierwotni”. Do dwóch rozemocjonowanych grup podjeżdża policja. Która z tych grup zostanie zatrzymana i wobec niej zostanie wszczęte postępowanie karne[2]? Rozważmy ten kazus na gruncie prawa amerykańskiego i polskiego[3].

Czytaj dalej