Skip to main content
EkonomiaLifestyle

PIENIĄDZE SZCZĘŚCIA NIE DAJĄ?

By 14 lutego 2021Brak komentarzy

Powracamy noworocznie do drugiej części wywiadu z prof. dr hab. Tomaszem Zaleśkiewiczem, psychologiem społecznym, na temat psychologii ekonomicznej. Zastanowimy się zatem nad tytułowym pytaniem, a także wnikniemy głębiej w świat inwestora giełdowego oraz teorię gier.

Jakub Horbacz: Wydaje mi się jednak, że każdy z nas chce być bogaty. Czy wyniki badań z zakresu psychologii ekonomicznej również wskazują na taki sposób myślenia?

Prof. Tomasz Zaleśkiewicz: Wielu ludzi zabiega o dobra materialne, ponieważ utożsamiają to z nadzieją, że dzięki temu będą bardziej odczuwali satysfakcję i szczęście. Jednak nie wszyscy i nie za każdym razem dostrzegają to powiązanie pomiędzy bogactwem a szczęściem. Bez wątpienia mamy do czynienia często z postawami antymaterialistycznymi odwołując się do badań z psychologii ekonomicznej, które mówią nam, że raczej dzielenie się pieniędzmi stanowi źródło szczęścia.

Czy omawiane zachowania ekonomiczne, wiążą się także ze zwykłym wyjściem do sklepu, czy rozprawiamy raczej tylko o wielkich giełdach i świecie finansów na wysokim poziomie?

Mówimy o jednym i o drugim. Od analizy wspomnianych zakupów ludzi za dwadzieścia pięć złotych, a także o wielkich, profesjonalnych i instytucjonalnych inwestorach, którzy obracają milionami dolarów na giełdach. Jest takie mocne przekonanie wśród ludzi, że błędy pojedynczego konsumenta wpadającego w pułapki psychologiczne, nie mogą się zdarzyć na szczeblu profesjonalnym. Jak uwidaczniają badania, liczne błędy specjalistów występują, co ma swoje konsekwencje.

Inwestor giełdowy (odwołanie do książki Psychologia inwestora giełdowego), jaka jest jego psychologia?

Jest to psychologia taka, jak każdego z nas. Nawet teraz niedawno pisałem artykuł do jednego z czasopism popularnonaukowych, w którym użyłem giełdy jako analogii do życia. Giełda jest niezwykle ciekawym laboratorium psychologicznym, gdzie możemy zaobserwować procesy reakcji emocjonalnych ludzi. Reakcje euforii towarzyszące zarabianiu pieniędzy, uleganie panice, lęku w momencie utraty zasobów finansowych. To wszystko uobecnia, że teorie inwestowania giełdowego stoją na mocnych fundamentach założeń psychologii społecznej i behawioralnej.

Psychologia biznesu wydaje się być w tej chwili na fali wznoszącej. Współpracuje Pan także z różnymi grupami inwestorów giełdowych. Co tych ludzi przyciąga, chęć wzbogacenia się o wiedzę psychologiczną przekładającą się na zwiększenie zasobu finansowego?

Na pewno. Wiem bezpośrednio z rozmów z inwestorami, że przyciąga ich głównie obserwacja reakcji i zachowań wymykających się rozróżnieniom naukowym z obszaru finansów. Ta grupa bardzo mocno zgłasza problem podejmowania decyzji ulegając emocjom. Nie ma tych informacji w podstawowych modelach finansowych, które kompletnie nie uwzględniają ludzkich emocji. Szczególnie w obszarze intuicyjności podpowiadającej rozwiązania niemające powiązania przykładowo z prawem handlowym i operacjami zyskownymi. Sięgając do psychologii, możemy znaleźć uzasadnienie swoich wewnętrznych uwarunkowań. Na to wskazują ludzkie doświadczenia empiryczne. Nasza intuicja to bardzo silny mechanizm wykształcony w procesie ewolucji ludzkiego gatunku. Analizując systemowo jej istnienie – w momencie, gdyby była słaba, nie zauważalibyśmy jej wpływu na naszą decyzyjność, pomimo całej nieoczywistości. Powstaje jednak pytanie, czy pomaga nam ona funkcjonować lepiej, czy raczej w pewnym sensie nas ogranicza? Bywa z tym naprawdę różnie.

Nasuwa mi się tutaj metafora dotycząca teorii gier jako zobrazowanie rozpiętości pomiędzy psychologią a ekonomią oraz doświadczenia gry.

To jest bardzo interesujące zjawisko, dlatego że w grach mamy do czynienia z interakcją kilku osób. Ekonomia mówi nam o pojedynczym decydencie, co nie jest do końca trafne bowiem żyjemy w nieustannym procesie socjalizacji i komunikacji międzyludzkiej. Zazwyczaj mamy dwóch graczy, których musi łączyć interakcja i wzajemny wpływ. Nawet w klasycznej teorii gier mamy dwie osoby, które rywalizują odnosząc się do racjonalnych i przemyślanych kroków, czego także nie potwierdzają prowadzone przez nas badania empiryczne psychologii ekonomicznej. Na przykład często reagujemy impulsywnie w odniesieniu do wyborów dokonanych przez drugiego gracza, działając niekiedy wręcz na swoją szkodę dając sygnał przeciwnikowi braku akceptacji dla określonego zachowania.

Czy psychologia ekonomiczna jest młodą nauką? Wydaje mi się, że przynależy ona trochę do gruntu popularnonaukowego – psychologia biznesu, coaching – jak się Pan Profesor na to zapatruje?

(śmiech) Ja bym powiedział, że psychologia ekonomiczna jest zaskakująco stara. Choć to bardzo nieoczywiste, jakbyśmy prześledzili ekonomię od czasów jej „ojca założyciela” Adama Smitha z perspektywy historycznej, to trudno wskazać drugiego ekonomistę, którego prace byłyby w sposób tak znaczący nasycone uwarunkowaniami psychologicznymi. Stosunkowo rzadko przywołuje się jego Teorię uczuć moralnych, przepiękne dzieło omawiające psychologię ekonomii bez świadomości całego metodologicznego instrumentarium, którym dzisiaj dysponujemy. W sposób fascynujący pisze on o wpływie emocji na nasze zachowania rynkowe oraz w jakich warunkach ludzie odchodzą od tego, co opisuje w Bogactwie narodów, czyli podstawowego działania skupionego na pomnażaniu majątku i zgodności decyzji z interesem. Zupełnie inną perspektywę otwiera nam właśnie Teoria uczuć moralnych, która wskazuje na omawiane zachowania dzielenia się zyskiem kapitałowym i kategorii altruizmu finansowego. Wychodząc z tego punktu widzenia, możemy zaryzykować twierdzenie, że psychologia ekonomiczna trwa tyle samo czasu, co współczesna ekonomia. Potwierdzają to prace ekonomiczne również innych naukowców, takich jak John Keynes. Zwłaszcza w nowoczesnej myśli z okresu lat 70’ dwudziestego wieku mamy pracę dwóch psychologów uhonorowanych Nagrodą Nobla w dziedzinie ekonomii. Ostatnim z nich na początku XXI wieku był Daniel Kahneman. Ukazuje to istotne związki pomiędzy ekonomią a psychologią, które we współczesnej wizji bardzo mocno się zacieśniają.

Chciałbym zapytać na koniec, jak to się ma do obecnej sytuacji epidemii koronawirusa?

Wszystkie sytuacje kryzysowe niejako wywołują wśród ekonomistów reakcję sięgania po zasoby wiedzy psychologicznej. Przypomnijmy chociażby wielki kryzys finansowy z lat 2007-2008, to wówczas nawet Alan Greenspman, uchodzący za pomnikowego obrońcę racjonalności ekonomicznej, szef amerykańskiej Rezerwy Federalnej przez wiele lat, głosił poglądy konieczności szukania zupełnie innych wyjaśnień sięgając po psychologię i analizę reakcji ludzi. Jest to sytuacja pełna niepewności i nawet specjaliści od modelowania i budowania modeli matematycznych stwierdzają, że trudno przewidzieć i określić kluczowe dane wyjściowe pozwalające cokolwiek prognozować. W tej chwili nie do końca wiadomo, jaki będzie w pełni wyrażony wpływ bieżących wydarzeń na sytuację ekonomiczną. Podsumowując, działamy w warunkach niepewności, są silne emocje, zmienność nastrojów. Koronawirus weryfikuje pewną bezradność ścisłych modeli matematycznych.

Na koniec, chciałbym zapytać co Pana najbardziej pociąga w psychologii ekonomicznej?

Muszę przyznać, że w ostatnim czasie w sposób znaczący interesuje mnie kwestia relacji między pieniędzmi a szczęściem z uwzględnieniem sytuacji, w której ludzie bogaci nie odczuwają satysfakcji, nie odczuwają tego co spodziewali się osiągnąć. W tych aspektach prowadzę obecnie badania. Nieustannie zaskakuje mnie także analiza procesów podejmowania decyzji, nawiązując nawet w tej rozmowie do wątku zachowań ryzykownych.