Kulturowo-tradycyjnie przyjęty czas wielkopostny niezbyt sprzyja różnego rodzaju żartom, tudzież formom bardziej satyrycznym. Mimo wszystko po wyczekiwanym wyjściu z okresu pokuty, zawsze czeka pewna doza radości. Tym razem nie chodzi nam jednak o rozważania teologiczne, ale bardziej historycznoliterackie ciekawostki wyciągnięte prosto z wieków średnich.

Rosyjski znawca literatury Michaił Bachtin jeden z rozdziałów swojego dzieła „Problemy literatury i estetyki”, poświęca dziwnie brzmiącym, ale tylko z początku, formom parodystyczno-trawestującym. Swoje rozważania na temat tego, czym w zamierzchłych czasach były formy satyryczne opiera na dwóch czynnikach: śmiechu i wielojęzyczności. Przechodząc zatem do pozornie dobrze nam znanego okresu średniowiecza, wraz z lekturą Bachtina odkrywamy, że wcale wówczas tak do końca poważnie nie było. Jak czytamy:
Średniowiecze z pewnym zastrzeżeniami szanowało wolność związaną z błazeńskim strojem i przyznawało dziedzinie śmiechu i słownego komizmu dosyć szerokie uprawnienia.
Najzabawniej otóż było w średniowieczu we wszelkich okresach świąt, a przez to ten szczególny czas świąteczny, pewnego odprężenia i wypoczynku, dawał ludziom wytchnienie i utożsamiany był z możliwością otwarcia na przestrzeń kpiarstwa, żartu, śmiechu i ironii. Można powiedzieć, że nie ma w tym nic szczególnego i dziś jest właściwie podobnie, jednakże pewne zdziwienie przychodzi w momencie, kiedy dowiadujemy się o istnieniu tekstów takich jak np. Uczta Cypriana, będących parodystyczną trawestacją zawierającą różnego rodzaju postacie biblijne i całe bogactwo testamentowych wydarzeń obrócone w karnawał. Takie jak ten utwory nazwane zostały parodia sacra, okrzyknięte mianem „parodii świętej”. Rzecz jasna nie cieszyły się zbyt dobrą sławą pośród teologów, ale historycznie – uwarunkowania tego dzieła nie są wcale tak negatywnie jednoznaczne, a nawet dziś nie wiemy do końca jaki był prawdziwy zamysł autora.
Świadomie jednak oczekując aktualnie okresu świąt wielkanocnych, bardzo interesujące zdają się w tym kontekście wątki średniowiecznych obyczajów. Bachtin pisze o tym, że bardzo popularny był risus paschalis, czyli „śmiech wielkanocny”.
W dni wielkanocne tradycja pozwalała na śmiech w kościołach. Kaznodzieja żartował i sypał wesołymi anegdotami z ambony, aby u zgromadzonych wiernych wywołać śmiech, który rozumiano jako radosne odrodzenie po dniach smutku i postu.
A zatem, pozostając w okresie niejakiego oczekiwania na ten śmiech, nie pozostaje nam nic innego, jak życzyć sobie w obecnych trudnych czasach wiary, że właśnie taka radość niechybnie do nas przyjdzie.
~Jakub Horbacz