Skip to main content
Blog

Apologia Ewy Wójciak

By 25 marca 201321 września, 2020Brak komentarzy

Mateusz Michułka

Przez krótką chwilę zastanawiałem się, czy nadać temu wpisowi tytuł: „Wójciak-chujciak”. Pokusa była mocna. Pomimo swej pociesznej prostoty, tytuł ująłby istotę sprawy wokół dyrektorki Teatru Dnia Ósmego i co za tym idzie byłby dobrym tytułem. Tym poczciwcom, którzy oburzyliby się na użycie słowa chujciak, mógłbym zwrócić uwagę, że to neologizm, środek wyrazu, który na dodatek rymuje się z „Wójciak”, co wystarcza za usprawiedliwienie. W końcu jednak moja prostoduszność zwyciężyła tkwiącego we mnie stylistę i tytuł został się taki, jak widać.

O pewnym dystansie, z którym trzeba podchodzić do publicznych ekspresji aktorów, komediantów, „ludzi teatru” pisałem już w innym miejscu (tutaj). Wszystkie myśli zawarte w tamtym wpisie tyczą się również Ewy Wójciak i, jak mi się wydawało, wyczerpują temat. Sprawa jednak nie chce odejść. Oto blisko dwieście osób, związanych ze światem kultury, sztuki i nauki wystosowało list w obronie pani dyrektor. Wśród podpisów znalazłem nazwiska m. in.: publicysty Michalskiego, posłanki Grodzkiej, poety i tłumacza Barańczaka, dziennikarki Wanat i filozofa Hartmana.  Smuci obecność Barańczaka, którego lubię. Dziwi nieobecność  Środy i Biedronia.

W liście czytamy, że nazwanie Franciszka I chujem jest wyrazem „niezależnego myślenia i tworzenia, postawy związanej z przełamywaniem społecznych i artystycznych barier” i na tym mniej więcej tonie oparty jest cały apel.  Gdybym choć przez chwilę wziął to pismo na poważnie, napisałbym, że niezależne myślenie stanowi wartość, o ile daje coś w zamian. Jednak ludzi, których niezależność prowadzi do czegoś wartościowego jest niewielu. Co jeśli jest się, dajmy na to, idiotą i z myślenia w sposób zależny czerpałoby się same profity? A będąc niezależnym znajdujemy jedynie coraz lepsze dowody naszego idiotyzmu? Tego autorzy nie wzięli pod rozwagę. Mógłbym też serio zapytać jak da się skojarzyć wypowiedzi Wójciak z jakimkolwiek artystycznym przedsięwzięciem? Kolejna moja wątpliwość byłaby taka: co jest złego w normie, która nie pozwala na publiczne nazwanie kogoś chujem? I jakie zyski przyniesie jej zniesienie? Tak bym pytał gdybym był naiwny.

Skłonność do skupiania się na śmieciach, na różnych nic i podnoszenia ich do rangi czegoś, rzeczy godnej opowiedzenia jest ważnym rysem umysłowości raczej liberalnych. Jeśli wierzyć Cioranowi (Pokusa istnienia), ton tej niedobrej praktyce nadał już Wolter, który wyświęcał głupoty ze swojej biografii. Sygnatariusze listu nie są więc niemądrzy, bynajmniej! Są kontynuatorami światłej działalności Woltera. Dzięki Ci, Cioranie.

Lektura listu przypomniała mi inną jeszcze sytuację, sprzed kilku lat, kiedy broniono Romana Polańskiego przed nieludzkim wymiarem sprawiedliwości USA, bo Polański to artysta, a nawet „miły facet” (Woody Allen).

Warto też smutno odnotować inny aspekt sprawy: psucie publicznego dyskursu, które zawsze jest objawem głębszych i gorszych przypadłości i które zawsze daje głębsze i gorsze rezultaty. Jak zauważył Ziemkiewicz w Klubie Ronina, jeszcze rok temu było nie do pomyślenia by powiedzieć o Papieżu „chuj”. Zgoda. Granicę, o której mówi przerysowałbym jednak na jakieś dwa, dwa i pół roku wstecz.