Miłosz Węgrzyn
Jak to czasem pozory mylą… Mariusz Max Kolonko, wieloletni korespondent Telewizji Polskiej w USA, jawił mi się jako dziennikarz budujący swoją markę na charakterystycznym sposobie narracji, opartym o mocno przejaskrawiony amerykański akcent, będący zazwyczaj obiektem kpin i żartów. Poglądy polityczne? Niesprecyzowane, raczej nie uderzające w establishment III RP – tak sobie myślałem.
Nic bardziej mylnego.
Od niedawna Max Kolonko prezentuje na antenie Superstacji swoje komentarze na temat bieżących wydarzeń w cyklu „Mówię, jak jest”. Rzeczowy sposób wypowiadania się, poparty ciekawymi przykładami i porównaniami, a przede wszystkim wyrażanie zdroworozsądkowych opinii (wiecie, drodzy socjaliści, wolny rynek i te sprawy…), płynących prosto z 25-letniego pobytu za oceanem. „Mówię, jak jest” nie oznacza wprawdzie walenia prosto z mostu a’ la Wojciech Cejrowski, jednak walory edukacyjne dla społeczeństwa polskiego na tym nie cierpią, a my zyskujemy kolejnego piewcę wolności w niezwykle miałkim środowisku dziennikarskim.
Max Kolonko to w ogóle bardzo ciekawa postać. Szlify dziennikarskie zdobywał w latach 80-tych w radiowej Trójce, dwukrotnie zdobywając Nagrodę Młodych dla najbardziej utalentowanego dziennikarza młodego pokolenia. Postanowił jednak zaryzykować dobrze zapowiadającą się karierę w Polsce i wyjechać w 1988 roku – jak sam pisze na swojej stronie – z 200 dolarami w kieszeni, aby zrealizować swój „American dream”. Po kilku latach prowadzenia firmy budowlanej, założył Media 2000 Communications, produkując programy dla przeróżnych telewizji. Data w nazwie nieprzypadkowa – Max Kolonko na przełom wieków ustalił sobie termin zgromadzenia miliona dolarów jako owocu swojej ciężkiej i systematycznej pracy. Nie muszę chyba dodawać, że swój cel zrealizował.
Brawo Max, tak trzymaj!