Skip to main content
Blog

List pierwszy (o państwie narodowym słów kilka)

By 30 listopada 201221 września, 2020Brak komentarzy

Piotr Wojtyczka

Któregoś dnia lipca otrzymałem wiadomość od mego przyjaciela (znanego tu skądinąd, Mateusza Michułki). Oto co w nim napisał: „Czy sądzisz, że istnienie państw narodowych ma sens? Odpisz”. Odpisałem więc:

„Nie dość szczęśliwie postawione pytanie, czy raczej: postawione niedbale. Dotyczy bowiem podstawowej komórki – narodu – bez której państwo istnieć po prostu nie może.

Rzecz jasna, biorę pod pióro polityczną (nie etniczną) definicję państwa narodowego, bo wyczuwam, że na jej podstawie będzie nam tu gadać. Państwo (które definiowałbym na sposób techniczny, tzn. jako pewien zbiór konkretnych instytucji i praw danych określonej społeczności w celu jej funkcjonowania) jest formalnym spoiwem narodu. Przesłanka pierwsza wynikająca z tej tezy: naród poprzedza państwo. Przesłanka druga: każde państwo jest narodowe. W tym więc, tj. politycznym znaczeniu, Twoje pytanie to tautologia. Poprawniej byłoby pytać: czy istnienie państw ma sens? Takiej jednak kwestii, jak sądzę, byś nie poruszył. A może idzie Ci po prostu o zjawisko globalizacji? Jeśli tak, to już odpowiadam.

W dwojaki sposób można myśleć o państwie. Albo jak o organizmie uformowanym na przestrzeni dziejów (czyli jak o tworze sztucznym, historycznym, a więc tymczasowym) lub jak o organizmie ontycznym, który w naturalny sposób, podobnie jak rodzina, tworzy się i dba nie tylko o swoje fizyczne przetrwanie, lecz także o pierwiastek duchowy. Jak wiesz, bliższa jest mi koncepcja druga, i stąd uważam, że istnienie państw narodowych ma sens.

Co formuje ducha narodu? Tworzy go kultura (słowa tego używam w jak najszerszym znaczeniu), a zwłaszcza: język, religia i świadomość historyczna. Na przestrzeni dziejów podejmowano wprawdzie próby wyrugowania wartości narodowych (Ojczyzna nasza doświadczała tego najmocniej), ale działo się to pod przymusem. Dobrowolna natomiast rezygnacja z tego, co narodowe jest dla mnie przerażającą aberracją. Niestety, absurd ten realizuje się na moich oczach (nonsens, który nazywają kulturalną globalizacją).

Utożsamiam się z europejskością, lecz jako Polak stanowię jej filar. Kultura to polifoniczne dzieło, w którym narody grają określone partie. Niszczyć ten kontrapunkt, to barbarzyństwo.”